„Oczy Meadow” (czyt. Medoł)
Zamach, kopniecie i ból
- przeszywający ciało, przeszywający umysł. Cztery brudne pary adidasów kopały
z zamiłowaniem czternastoletniego Daniela.
A on w kółko powtarzał słabym głosem "Niech to wszystko już się
skończy...". Jego ciche błagania zostały wysłuchane. Usłyszeli ciężkie
kroki na korytarzu. Trzej chłopcy spojrzeli na Malachy'ego - tęższego chłopaka
z rudą czupryną, pełniącego rolę przywódcy w ich paczce. Malachy przysłuchiwał
się uważnie. Kiedy odgłosy nie ucichły, dał znak do odwrotu. Prześladowcy
zostawili pobitego i ledwo przytomnego Daniela i zwiali do męskiej toalety.
Brunet resztką sił podniósł się i oparł o szkolne szafki. Oddychał głęboko,
próbując się uspokoić. Podszedł do niego Johnny March, nauczyciel plastyki.
Najwidoczniej to jego kroki były wybawieniem chłopaka.
–
Wszystko w porządku, Daniel?
–
Umm... Tak... – skłamał, wpatrując się w podłogę.
–
Na pewno? Jesteś cały w siniakach i leci ci
krew z nosa... – Nauczyciel podniósł brew do góry i spojrzał z podejrzeniem na
młodego ucznia.
–
Przewróciłem się ze schodów. Niezdara ze
mnie...
Daniel zaśmiał się nerwowo i przeczesał dłonią rozczochrane,
kasztanowe włosy. Johnny nie uwierzył mu, ale nic z tym nie mógł zrobić.
Nakazał mu iść do higienistki, a sam ruszył w stronę sali 203.
* * *
Daniel zapukał
nieśmiało w drzwi. Usłyszał krótkie „proszę” i nacisnął klamkę. Wszystkie oczy
wlepiły się w niego. Skulił się i wymamrotał przeprosiny.
– Usiądź, Daniel.
– Nauczyciel wskazał pustą ławkę przy
oknie. Chłopak wykonał polecenie, zrzucił z ramienia czarny plecak i usiadł na
krześle. Lekcja matematyki minęła mu na rysowaniu z tyłu okładki zeszytu lub na
patrzeniu się tępo przed siebie. Zaciskał mocno powieki i powtarzał sobie w
myślach, że to przedostatnia lekcja i wytrzyma. Zadzwonił błogosławiony dzwonek
i Daniel czym prędzej wybiegł z klasy i ukrył się w bibliotece, jedynym
pomieszczeniu, do którego paczka Malachy'ego za nic w świecie by nie weszła.
Nawet gdyby zmuszeni byli siłą.
Uspokojony tą myślą,
przechadzał się po opuszczonym miejscu, między zniszczonymi regałami. Zamknął
oczy i nabrał powietrza do płuc. Poczuł zapach starych i zapomnianych książek,
który tak bardzo kochał. Otworzył powieki i znów maszerował wzdłuż
biblioteczki. Dotykał czubkami palców każdej okładki książki i czuł się jak w
transie. Uwielbiał ten stan. Nagle zderzył się z kimś. Popatrzył przerażony na
drobną istotę, z rozsypanymi książkami na podłodze. Schylił się i pomógł
pozbierać je. Przeprosił za nieuwagę i podał powieści osobie. Dopiero teraz
zdobył się na odwagę i przyjrzał się jej. Była niską, chudą dziewczyną, z
jasnymi włosami. Tak jasnymi, że były prawie koloru białego. Miała chłopięcą
figurę, bez kształtów, mimo to wyglądała dziewczęco i ślicznie. Daniel
pomyślał, że to przez delikatne rysy twarzy, malinowe usta i łabędzią szyję.
Ubrana była w błękitną sukienkę, nosiła czarne okulary. Wyglądała na jego
rówieśnice. Jasnowłosa uśmiechnęła się szeroko kiedy zauważyła, że chłopak
uważnie się jej przygląda, a Daniel zawstydził się.
–
Umm... Jaa... Jaa...
–
Jestem Meadow. – Dziewczyna podała mu
drobną dłoń, którą delikatnie ścisnął, jakby bał się, że jest zbyt krucha i
może jej coś zrobić. – A ty? Jak się nazywasz?
–
Daniel. Daniel Rose. Nie widziałem cię tu
wcześniej...
–
Kilka dni temu razem z mamą przeprowadziłam
się tu. Dzisiaj pierwszy raz jestem w szkole. I powiem ci w sekrecie... – Zniżyła ton głosu i nachyliła się do niego.
Szepnęła mu na ucho. – …Trochę się boję. Nikogo tu nie znam.
Daniel poczuł dreszcze.
Spojrzał na Meadow i uśmiechnął się nieśmiało. Zaoferował jej oprowadzenie po
szkole. Zgodziła się skinieniem głowy. Brunet złapał ją za rękę i chciał
pociągnąć w stronę wyjścia, ale ona pokręciła głową, wciąż się uśmiechając.
Daniel popatrzył na nią pytająco.
–
Zostańmy tu – poprosiła.
–
Dobrze. Lubisz książki? – Zapytał i zganił
się w głowie za głupie pytanie. Meadow zaśmiała się perliście i przytaknęła w
odpowiedzi.
–
Ja też. A jakie najbardziej lubisz?
–
Poezje, książki przygodowe, mitologię
Grecką – odpowiedziała i schowała pasmo jasnych włosów za ucho.
–
Też uwielbiam mitologię Grecką! Ale najczęściej
czytam kryminały.
–
Książki są czymś cudownym, prawda? Potrafią
zmienić nasze życie, nasze patrzenie na świat i ludzi. Potrafią...
–
Dać nam schronie. Kiedy czytam, uciekam od
rzeczywistości. Wtedy czuję się szczęśliwy – powiedział Daniel na jednym wdechu.
Bał się, że nowo poznana koleżanka, nie zrozumie go, że tak jak
inni wyśmieję jego zamiłowanie do czytania. Ale ona była wyjątkowa... I także
czytała, więc postanowił zaryzykować i zwierzyć się jej. Chłopak miał rację,
Meadow była inna i naprawdę go rozumiała.
–
Książki są najlepszą formą ucieczki –
przytaknęła.
Daniel nie potrafił ukryć zaskoczenia jej słowami, coraz
bardziej czuł sympatię do Meadow.
Nastała cisza. Chłopak nie lubił milczenia, więc szybko zmienił
temat.
–
Czytałaś może... ostatnio... coś ciekawego?
–
Ostatnio nie. To przez mój wzrok.
–
Wzrok?
–
Nie działa zbytnio dobrze. Jeszcze
kilkanaście tygodni temu nie było tak źle, mogłam czytać, ale teraz...
Nastolatek poczuł dziwne ukłucie w żołądku. Zrozumiał dlaczego
Meadow nosi okulary przeciwsłoneczne. Traciła wzrok, już za parę tygodni, a
może dni, będzie niewidoma. Zasmuciło to chłopaka. Nie był w stanie wyobrazić
sobie, co by było gdyby to on, był na jej miejscu. Daniel zrobił coś, czego nie
miał w zwyczaju. Złapał ją za rękę i pogłaskał po dłoni.
–
Wiem jak to głupio zabrzmi... Ale wszystko
będzie dobrze. Pomogę ci.
–
Nie chcę litości.
–
To nie litość. To sympatia. Lubisz czytać
książka jak ja, rozumiesz mnie i... – Prawie powiedział, że jest wyjątkowa i
piękna, ale ugryzł się w porę w język.
–
I?
I miałem cię oprowadzić po
szkole. Zrobię to, pomogę ci się tu odnaleźć.
...Ciąg dalszy opowiadania już niedługo!